Otwórz świadomość, nie przyprowadzaj dziecka do szpitala


Pracuję jako położna w szpitalu na oddziale ginekologicznym oraz położniczym. Nie planuję podjęcia się prowadzenia bloga o tematyce położniczej, gdyż powstało już wiele takich miejsc regularnie i ciekawie prowadzonych przez położne z dużo większym doświadczeniem lub zaangażowaniem.
Chciałabym jednak podzielić się swoimi obserwacjami z pracy w szpitalu. Szpital jest miejscem specyficznym – jest to miejsce publiczne, w którym pozwalamy na ingerencję w naszą prywatność oraz intymność. Publiczna sala, w której znajduje się kilka innych nieznanych osób, oglądających nas w bieliźnie. Obowiązuje cisza nocna, nie można bez skrępowania skorzystać z toalety. Do Sali wchodzi grupa ludzi z długopisami w rękach i oczekuje odpowiedzi na pytanie o oddawanie stolca, by fakt ten odnotować w swoich rubryczkach. Jeden z nich prosi o odsłonienie kołdry, reszta patrzy. W gwoli jasności, w tym miejscu chciałam to zaznaczyć, to nie jest tak, że personel medyczny nie respektuje prawa pacjenta do intymności. Wizyty lekarskie wyglądają w ten a nie inny sposób, gdyż leczeniem pacjenta nie zajmuje się wyłącznie lekarz, lecz zespół terapeutyczny w skład którego wchodzi m.in. lekarz prowadzący, lekarz dyżurny, pielęgniarka czy położna i każda z tych osób powinna mieć ogólny ogląd sytuacji.
Wróćmy jednak do tego, o czym chciałabym teraz powiedzieć. Jest dla mnie zrozumiałe, że osoba przebywająca w szpitalu, pacjent jest w takiej sytuacji pierwszy raz w życiu i nie bardzo wie, jak się zachować. Może ktoś przeczyta te moje kilka słów, zastanowi się, wykorzysta w praktyce. Chcę nieść świadomość.
Chciałabym wyrzucić swoje opinie na temat odwiedzających w szpitalu. Prywatnie sprawia mi przyjemność widok babci przytulającej oseska i dużo pozytywnego śmiechu przynosi mi obserwacja tatusia pierwszy raz zmieniającego pieluszkę. I to jest w porządku gdy na odwiedziny przychodzi jedna, dwie osoby. To pozwala na rozmowę i przekazanie pewnych informacji dotyczących opieki zarówno nad noworodkiem jak i nad matką dziecka, która również tej opieki potrzebuje, pozwala również na obserwację środowiska, gdyż przynajmniej teoretycznie jako pracownik społeczny mogę wyłapać pewne nieprawidłowości. Jednakże gdy tych odwiedzających przychodzi więcej robi się tłok. Uwaga pacjentki jest rozproszona, nie mogę przeprowadzić edukacji zdrowotnej, u położnic równie ważnej co badania lekarskie czy czynności pielęgniarskie. Przeprowadzam rozmowy z pacjentkami, gdy zostają już same, często mówią mi, że są zmęczone ciągłymi odwiedzinami. Poród czy dochodzenie po sprawności po cięciu cesarskim są bardzo energochłonne, kolejno opieka nad noworodkiem, karmienie, przystawianie dziecka do piersi, zmiany pieluszki następujące cyklicznie nie pozwalają tak naprawdę świeżej mamie nabrać sił. A kiedy ta kobieta chce się zdrzemnąć, bo o przespaniu nocy nie mowy, musi mieć siłę na odwiedziny pielgrzymek.
I jeszcze jedna bardzo ważna kwesta. Dzieci. Moi drodzy, nie przyprowadzajcie dzieci w wieku przedszkolnym oraz wczesnoszkolnym do szpitala. Dzieci w tym wieku mają obniżony poziom odporności, co rusz łapią jakiegoś bakcyla i siedzą w domu, nieprawdaż? Osoba dorosła ma dojrzały układ immunologiczny, często nawet jest nieświadoma infekcji, którą ów układ zwalcza bezobjawowo. Kiedy dorosły łapie grypę wciąga 2 aspiryny, kilka gorączko-zbijaczy i idzie do pracy. Gdy 5-latek złapie grypę leży w łóżku z 40* gorączki i rodzice umierają ze strachu czy czasem nie ma sepsy. W związku z tym kochani, nie przyprowadzajcie pociech do szpitala. Codziennie widzę kilkuletnie maluchy na oddziale położniczym. Ja wiem, że dziecko tęskni za mamą, że chciałoby poznać młodszego braciszka czy siostrzyczkę, ale naprawdę, w większości przypadków hospitalizacja położnic trwa trzy doby, to czas, który spokojnie można odczekać na pierwsze spotkanie. I jeszcze coś co jest dla mnie przerażające. Malutkie dziecięce rączki, które dotykają podłogi, a potem noworodka. Owszem, takiej sytuacji nie można wyeliminować i w domu taka sytuacja będzie miała miejsce nie raz, lecz trzeba pamiętać, że mikroflora występująca w domu znacząco różni się od mikroflory szpitalnej. Na tę domową domownicy są uodpornieni łącznie z noworodkami, które odporność otrzymują od matki, natomiast szpitalna flora to najgorsze paskudztwo świata.
Również trzeba wziąć pod uwagę nieco inną sytuację. Na oddziale leżą osoby starsze, osłabione, chorujące. Dziecko może przynieść ze sobą chorobę wieku dziecięcego nabytą w przedszkolu czy szkole. Odwiedziny dzieci w szpitalu zwiększają ryzyko zakażeń szpitalnych, które mogą zakończyć się zgonem.

Komentarze

Popularne posty